Dyskusja: Finałowe odcinki 5. sezonu
I kolejny sezon za nami. Zapraszam do zapoznania się z ocenami poszczególnych redaktorów i ewentualnego napisania swojej opinii w komentarzu, jeśli nie zrobiliście tego wcześniej pod postem o emisji odcinka.
Czas na finał. Jak wyszło? Mają rozmach kuczysyny:) Zacznijmy jednak od początku. Typowa Twilight i typowe dla niej problemy. I niestety Spike… Tak, on był tutaj zdecydowanie zapchajdziurą i mógł śmiało zostać pominięty. Już od samego początku jest dobrze, a już pierwsza wyprawa “tam i z powrotem” były świetne. Wizja Sombry wygrywającego w Crystal Empire (prawdopodobnie zabijąc przy okazji Shining Armora i Cadance) i długotrwała wojna zostały świetnie (choć nie do końca - bitwa na plaskacze? WUT?) przedstawione - oto Rainbow Dash i Wonderbolts jako elita armii. Maud Pie i Pinkie w znanym już wcześniej kruszącym uderzeniu (powinny to wykrzyczeć - wiadomo ze im głośniej krzykniesz nazwę ataku to jest on potężniejszy:). Jest Sombra i jego armia... zombie? Jest Celestia która wreszcie rusza sama do walki.
Szybka zmiana i mamy kolejną rzeczywistość. I jeszcze jeden i jeszcze raz. Każda inna od poprzedniej, jednak każda z nich na swój sposób genialnie pomyślana. Szczególnie Zecora i Chrysalis - tutaj twórcy chyba nawet nieco popłynęli - widać wyraźnie jak Zecora dostaje łomot, a w tle… Fluttershy zostaje zabita (!!!) pchnięciem włóczni:
Fluttershy biegnie w tle od lewej strony, potyka się o logo televizji i umiera w prawym dolnym rogu:) Prawie jak tektura i Hanka M. Uczcijmy jej śmierć minutą ciszy… To nie koniec. Napięcie cały czas narasta ż do finałowego starcia, gdzie… zabrakło czasu. Przemiana Starlight trwała nieco za krótko - i choć sama klacz od początku chciała “tylko” dołożyć Twilight i wizja spalonej Equestrii ją samą poruszyło to… zwyczajnie trwało to za szybko. Nie zmienia to jednak mojej końcowej opinii dotyczącej tego finału - jeden z lepszych finałów MLP.
~Kredke
Szykowałem się do tego finału, bo czułem, że ten dwuodcinkowiec będzie nie zapomniany i nie myliłem się! Czułem tą epickość już kilka dni wcześniej, kiedy to wśród kucyków roznosiły się plotki o prawdopodobnym przebiegu fabuły. Jedni uważali, że Starlight Grimmer zostanie alicornem, inni że pokona ją mane6 tęczowym promieniem śmierci, a ja zakładałem, że odbierze znaczki Luny i Celestii i przypisze je sobie na plocie, jednak nikt z nas nie miał racji, bo Josh Haber wiedział co robi i dał nam niezapomnianą historię! To była zupełnie nowa jakość! Serial wkroczył na nowy poziom.
Najbardziej mi się podobało przedstawienie uniwersów z różnych linii czasowych. Kiedy zobaczyłem alternatywną rzeczywistość, gdzie Król Sombra podbija Equestrie, aż nie mogłem w to uwierzyć! Gdy oglądałem sekwencję scen robotnic w fabrykach, zwróciłem uwagę na uniformy, które przywodziły mi na myśl mundury żołnierzy. To przecież przypominało fragment “Kryształowego Oblężenia”, lub może miałem takie mylne wrażenie, kojarząc to z realiami drugiej wojny.
Kiedy na ekranie pojawiła się Chrystalis podbijającą wioskę leśnych kucyków, niemalże wrzasnąłem! Design alternatywnej Zecory przypadł mi do gustu, dopatrywałbym się w jej ubiorze pewne nawiązania do gry Populous. Inne alternatywne rzeczywistości też były ciekawe, choć Tireka niszczącego “bajkową krainę”, widzieliśmy przez sekundę, podobnie Discorda, który drażni się z księżniczką Celestią i księżniczką Luną, przebranymi za klaunów, w swoim surrealistycznym świecie, gdzie panuje szeroko rozumiany chaos. Była także industrialna wersja rzeczywistości Flima i Flama, ale koszmarna wersja rzeczywistości Nightmare Moon, której to Celestie wygnano na księżyc, była jedną z najlepszych, choćby ze względu na lunarną gwardię nietokuców w srebrnych zbrojach, pałac Nightmare Moon i te dekorację, oraz tą mroczną atmosferę grozy. Ale Nightmare Moon w rozmowie z Twilight zachowała się jak “głupia baba”, nabierając się na trik stary jak świat. Rainbow Dash w alternatywnej wersji z rodem z Fallouta była naprawdę boska! Te mechaniczne skrzydła były super, choć nie bardzo jestem pewien, czy to były protezy czy cybernetyczne części.
Zastanawiałoby mnie czy ten stół w pałacu Twilight jest swego rodzaju portalem do innych światów? Nie mogli dobrze rozwinąć motywu podróży po Equestrii i musieli sięgnąć po motyw podróży w czasie? Może bym to skrytykował, ale jak dla mnie wyszło im to genialnie, choć szkoda mi tego potencjału wszystkich znanych antagonistów, których można by śmiało zmieścić w jednej linii czasowej. Jednak zastanawiało mnie czy nie pojawiłaby się sprzeczność między pewnymi wersjami wydarzeń, albo konflikt interesów między wspomnianymi czarnymi charakterami.
Pokazali bliżej historię Starlight Grimmer, najmniej poznaną antagonistkę jaką widzieliśmy do tej pory i zdaje mi się, najpotężniejszą, dorównującą umiejętnościami Twilight.
Jednak końcówka mnie zawiodła. Starlight Grimmer przeszła na jasną stronę “Magii Przyjaźni”. Starlight stała się mane7, może w przyszłym sezonie zacznie pisać listy do Twilight, czego się dzisiaj nauczyła “o przyjaźni”? Trochę mi brakuje morału pod koniec każdego odcinka jak w 1 sezonie.
To miło, że Cheerilee pojawiła się w końcowej scenie, gdzie kucyki zwracają się w naszą stronę, zupełnie jakby się z nami żegnały, nie mogło jej tam zabraknąć.
Co do moich refleksji na temat finału. Może twórcy chcieli przekazać młodszym widzą, czym jest wojna i do czego może doprowadzić, a także to jakie to mają szczęście, że mogą żyć w spokojnym kraju, gdzie (jeszcze) nie ma konfliktów zbrojnych. Czym jest pokój i jaką cenę trzeba niekiedy zapłacić. Ponieważ ludzie w naszym wieku, w czasach drugiej wojny, walczyli za nasz kraj i też mieli przed sobą ponurą wizję “pustki”, a walczyli nie tylko dla siebie.
Finał 5 sezonu był chyba najlepszym jaki dotąd widziałem w tym serialu. Ogarniałem się po nim dwa dni, nawet walka z Tirekiem z 4 sezonu nie robiła na mnie takiego wrażenia jak Sombra czy Chrystalis. A najzabawniejsze jest to, że MiniMini+ będzie zmuszone puścić ten odcinek w swojej “telewizji dla dzieci z bajkami pozbawionymi przemocy”.
~Wasz kucykowy brat
Assassin Deyras
*Wyciągnął Fat Mana z kieszeni, załadował hejtem. Opierając broń na prawym ramieniu, przechylił lekko głowę by wycelować. Wyrzutnia była dla niego za ciężka, łatwo było zauważyć jaki wysiłek zajmuje mu jej stabilne utrzymanie. Brak siły nadrabiał jednak wolą i doświadczeniem. Nacisnął spust. Po chwili złowieszczy grzybek jadu i nienawiści pojawił się nieopodal.*
Obejrzałem *stwierdził, znów ładując wyrzutnię hejto-atomówek* z jednej strony zaspokoiłem swój hype. Z drugiej byłem zawiedziony porannym rezultatem, gdy hype już zszedł. Po pijaku wydawała się ładniejsza.
Na początek to co mnie najbardziej zabolało - Cliché podróży w czasie i światów alternatywnych… Ten komunał był przerabiany setki razy. Zawsze postać, która zostaje wrzucona w wibbly-wobbly-timey-wimey-stuff MUSI popełniać dokładnie te same błędy i zachowania, co wszystkie postaci przed nią.
Dosłownie cierpiałem widząc poziom analitycznego myślenia jaki przedstawiała Twilight w tym odcinku. Nie, w tej linii czasu AJ nie jest twoją przyjaciółką. Serio? To już trzecia wersja a wy nadal garniecie się do Rarity? Ogarniaj Twalocik, ogarniaj…
Teoretycznie, niektórzy mogą zarzucić pewną niekonsekwencję i wytykać brak rozwiązania na paradoksy podróży w czasie. Ot chociażby najprostszy: jeżeli cofniesz się w czasie, żeby zmienić swój los, to po co twoja zmieniona wersja cofnie się w czasie? Jeżeli cofniesz się w czasie nie możesz więc nic zmienić, bo nie cofnąłbyś się w czasie. Standard przy myśleniu 4rowymiarowym. Jednak przy 5ciowymiarowym, gdzie mamy możliwość istnienia wielu linii czasu równocześnie - żaden problem (po prostu zmieniając odpowiednio przeszłość przeskakujemy do innej linii). Akurat nie ma więc się o co buczyć… A może jednak jest? Ten pocisk zostawiam jednak wam.
Kolejną rzeczą jaka mi się nie podobała, to straszna naiwność rozwiązania całego problemu i nagłe zrobienie ze Starlight Glimmer “tej dobrej co przeprasza”. Mogę takie coś jeszcze kupować jak ktoś oberwie tęczą przyjaźni. Można wtedy po prostu założyć, że magia działa też na mózg. Ale to? No poważnie, niemal w każdym momencie, gdy pojawia się podobna sytuacja w kucykach chowam twarz w dłoniach i zastanawiam się, czy autorzy nie wciskają czasem wszystkim choroby psychicznej. Emocje nie działają w ten sposób, nie są guzikiem, który da się przełączyć w trybie 0-1 i nawet jak się komuś przemówi do rozumu, nie będzie on natychmiast pokornym, ugodowym, pokutnikiem.
Oczywiście nie mam tu za złe przeciągnięcia Starlight na dobrą stronę mocy. Po prostu zostało to wykonane w zbyt naiwny i zbyt wygodny sposób. Wystarczyłoby nieco lepiej poprowadzić dialogi, które tam wystąpiły, zamiast tak drastycznej zmiany dać jej oraz Twilight scenę, w której godzą się dać sobie nawzajem jedynie szansę i jak rozwija się to w tym pokazie slajdów na koniec, a nie przyjaźń-mode-on i wszystko pięknie.
Jako plus można poczytać fantazję twórców na wszystkie alternatywne rzeczywistości. Każda wykonana w swym klimacie i z zacnym pomysłem. Wersja z Sombrą, który toczy wojnę z Equestrią była też na tyle miodna, że aż chciałoby się o niej osobny odcinek.
W każdym razie, w całym finale fraza: “wait... are you an alicorn?” została wypowiedziana stanowczo za mało razy. Poważnie, powinno się nią spamować w praktyce co każdą wersję Equestrii. No bo serio - jak w kraju bycie alikornem oznacza bycie w księżniczkowej elicie, to spotkanie alicorna dla każdego powinno być wydarzeniem. Zwłaszcza, jeżeli w twojej linii czasu nie istnieje ta panna z biblioteki co dostała skrzydła.
Finał 7/10, Canterlot Wedding lepszy.
~ Iwan Vain Flame
Początek sezonu sprawił, że Starlight okazała się dla mnie nudną antagonistką. Szła sobie pustynią, znalazła patyk podniosła go i myśli sobie: “TAK! Założę wioskę, do której będę zapraszać kucyki i będę im odbierać znaczki tym o to patykiem” potem idzie dalej i mówi “Albo nie,” patrząc na inny badyl “(...)TYM BĘDĘ ODBIERAŁA ZNACZKI!”. Co? Po jakiego czorta? Cały początek sezonu był nudny, ponieważ była to skompresowana wersja finału “Legendy Korry”. Jednorożec silniejszy od Alicorna? Ehh. Przez tą premierę nie czekałem na finał. Myślałem sobie, że nic a nic nie dorówna finałowi czwartego. Potem widziałem zwiastun i zadałem sobie pytanie: “Czyżbym się mylił? Czy faktycznie dojdzie do powrotu jakiegoś poprzedniego złodupca?” Widziałem w nim Nightmare Moon, ale darowałem sobie biadolenie typu “buuu znowu ona? Nie macie nikogo innego?” na rzecz “Mojej ulubionej antagonistki nigdy za wiele”. Ten zwiastun sporo namieszał, fandom pękał w szwach z różnymi teoriami na temat tego, czy jeszcze jakiś antagonista wróci, a ja sam stawiałem na Sombre. Myliłem się. Wrócili niemal wszyscy.
Antagonista nadaje fabule pikanterii. Im mniej komiczny i ślamazarny a bardziej intrygujący, elokwentny i ciekawy przez swój charakter, tym lepiej dla samego dzieła. Starlight taka nie była. Jej motyw jest totalną dziecinadą, a nie wspomnę, że nie łączy się on z motywem premiery sezonu, w której chciała utworzyć harmonię (ok chodziło jednak cały czas o to samo, ale po co kłamała?). W finale zaś okazuje się powodem było to, że jej przyjaciel zdobył znaczek wcześniej. Serio? Dobrze, że liga znaczkowa dostała swoje znaczki, bo mielibyśmy do czynienia z niezłą grupą Terrorystyczną (Albo coś na kształt “Świętych z Bostonu”, ale po złej stronie). À propos to, dlaczego Starlight nie przenosiła się do innej linii czasowej tak jak Twilight? Nie chciała zobaczyć, jak będzie wyglądał świat po tym, jak nie doszło do bum? Jedyne czym ta postać mi imponowała to umiejętnościami. Lewitacja, przeprojektowanie czarów, umiejętności w walce, przewidywanie zamiarów przeciwnika no i to zabieranie znaczków. Nawet Twilight uznała, że sporo potrafi a Glimmer jest SAMOUKIEM! Twi uczyła się w Canterlocie pod okiem Celestii a większość życia spędzała na studiowaniu zaklęć i fakt, że coś tam potrafi, ale Starlight ma w tym momencie ogromny potencjał. (rozgląda się wokoło) W… widział ktoś Trixie?
Odsuwając na bok paradoksy, nieścisłości fabularne, efekt motyla i reformowanie Starlight to ten odcinek był obłędny. Sombra i wojna z Kryształowym imperium była moją ulubioną wersją. Nie dlatego że co noc czczę króla cienia, gniewu i rozpaczy przy ołtarzyku zrobionym z… ekhm, ale z powodu realizmu wojny. Obejrzyjcie sobie jakieś kroniki II wojny światowej i zwódźcie uwagę na konflikt Niemiec i ZSRR a zobaczycie wiele podobieństw. Serio zobaczyć to w kucykowej wersji to coś niebywałego. Nie wierzyłem, że pokazali to w bajce dla małych dziewczynek. Nie czułem się tak od momentu wspomnienia Rebelii w Stevenie. Dalej też było fajnie, ale to już nie ten poziom. Zecora i jej ruch oporu przeciwko Chrysalis był super, bo zebra dostała w końcu bardzo udaną i poważną rolę. Przypominała mi trochę Batmana z Ligi sprawiedliwych z pierwszego odcinka “Czas Dzikosa”, przez co zrobiło mi się jakoś miło. Ale facjata Kryśki to już było przegięcie na całej linii. Podczas oglądania wersji Nightmare moon też dobrze się bawiłem widząc panią ciemności w pełnej złodupczasej formie, a i Patykowilki robiły wrażenie (a to jak Koszmarna Luna je rozgramiała, nie trudząc się tym przy tym. To było takie badassowe :33 ). Tirek rozwalający wszystko w pierzynę i Discord siejący chaos też byli super, ale Bracia Flim Flam już nie. Po prostu ich nie lubię. Ten odcinek dał nam inny punkt widzenia na to, co by było, gdyby i mimo powtarzalności tego motywu to tutaj został pokazany bardzo dobrze. Każdy fan kucyków znajdzie tutaj coś dla siebie, czy to fani Fallout Equestria, czy ludzie ciekawi alternatywnych zakończeń serialu.
Odcinek był fajny, dopóki siedzieliśmy w alternatywnych liniach czasowych. Mieliśmy Pinkie, Maud i Rainbow Dash w tej epickiej scenie z kamieniem, versus Zecory z Chrysalis, wieczną noc i wiele więcej. W czasie kiedy Starlight próbowała powstrzymać Rainbow nie działo się nic ciekawego. Ten sam schemat, chodzi o to samo i tyle. Fabuła odcinka była prowadzona na siłę bardziej niż w finale 4 sezonu, ale humor sporo nadgonił (Twi i Spike zamrożeni, zsuwający się z chmury blok lodu, do którego mówiła Starlight, który potem znalazł się pod chmurą. Ta scena była genialna). Charaktery złodupców były dobrze odwzorowane, Starlight i jej motyw zbrodni był naiwny, piosenka na końcu była super… ahhh nie wiem. Nie umiem powiedzieć czy ten odcinek był dobry, czy nie. Sporo rzeczy było fajnych, ale nie trudno się nie zgodzić z błędami (sama gęstość chmur stawia wiele do życzenia w niektórych scenach). Ten finał miał ogromny potencjał i gdyby trwał przez więcej niż dwa odcinki, to dostalibyśmy na pewno epizod 10/10.
+ Powrót niemal każdego złodupca
+ Oklepane podróże w czasie w fajnej formie
+ Piosenka finałowa
+ Mane 6 jako Liga Sprawiedliwych pod koniec odcinka.
+ Symbole w dziurze czasoprzestrzennej przypominały mi te Nox’a z Wakfu (typ też władał czasem).
+ WOJNA z Sombrą !
+ Spike jest zabawny.
+ Moon Dancer.
- Postać Starlight Glimmer.
- I niemal wszystko, co było z nią związane.
- Szkoda, że nie było Trixie. O Celestio, chciałbym zobaczyć jak Rarity poleruje jej kopytka… bez powodu.
- Dziury fabularne (Niby jakim cudem Mane 6 miało znaczki bez bum?; Chmury i tak dalej).
- Złodupce dostały mało czasu antenowego.
- To, że odcinek skończy się dobrze było wiadome od końcówki Fiendship Games.
- Fabuła prowadzona na siłę i wyraźnie pod publikę Bronies.
7.5/10, bo chcę dać więcej od Iwana, ale chcę być uczciwy co do jego opinii.
~Katastrof
Oto finał, o jaki walczyłem! Od razu powiem, że było w nim kilka nielogiczności, skrótów literackich i ułagodzeń tematu “bo dla dzieci”, ale to konieczne, co chyba jest jasne po V sezonach. To nie jest fanfik, to nie jest “Władca Pierścieni”. Przykładowo, pomimo zagadkowego cienia, nie można z cała pewnością powiedzieć, że Fluttershy zginęła (co jednak jest niewykluczone), to jednak nie mogli tego pokazać wprost przed kamerami.
Okej, wróćmy do meritum.
Uważam, że finał był dojrzały. Konsekwentnie trzymał się ustalonego wcześniej konceptu. Cały V sezon to były odgrzewane kotlety, jednak w większości przypadków w sposób ciekawy i inteligentny. Tutaj cały finał był wprost powrotem do przeszłości. Krążyły plotki o Sombrze i Chrysalis? Groziło to nudą i utartymi schematami? No to był Sombra i Chrysalis, ale nie dosłownie! Headshot!
Poszczególne światy bardzo mi się spodobały. Ukazywały całkiem konsekwentnie efekty zdarzeń, lecz szkoda, że bardziej w nie nie wnikano. Wkradła się jednak tutaj nieścisłość, czyli skąd Luna w świecie Discorda, skoro nie NMM nie zostałaby pokonana? Takich problemów było więcej, co nasuwa mnóstwo rozważań podważającdych realność ukazanych alternatyw. A co jeśli to była iluzja?
Obiecuję napisać artykuł o tym.
Cieszyła stara-dobra Twilight, na której absencję ostatnio narzekaliśmy. jak tylko przekonała się, że siłą niewiele osiągnie, to wróciła do myślenia i perswazji, czym dotychczas osiągała największe sukcesy w swej karierze. Oby tak dalej!
Przekonujące były też inne Mane 6, ukształtowane przez inne życie. Miały wiele cech wspólnych, ale jednak ich charaktery nie łatwo było poznać. Tutaj ciężko wymienić zaledwie kilak detali, które mnie zauroczyły, gdyż wystąpiło ich zbyt wiele. od zamku NMM i jej ząbków, przez skrzydło RD, aż po walkę na serio z Chrysalis.
Logiki i logicznych smaczków też nie zabrakło. Już chcieliśmy się przyczepić, że nikt w przeszłości nie zauważa, że TS jest alicornem, a tutaj RD z tym wyskakuje.
No i nie zabrakło miejsc do śmiechu. Klaskająca Starlight Glimmer, Rainbow z popcornem…
Krótko mówiąc, przekonujące wizje, dojrzała fabuła, mnóstwo smaczków do rozkmin oraz powrót starej Twilight. Jestem szczęśliwy!
SPIDIvonMARDER
Po połowie sezonu przerwy znowu zasiadłem do odcinka, a właściwie dwóch. Nie czułem tego hajpu, zaległości nie nadrobiłem, to też będzie mi trochę ciężko oceniać te odcinki.
Mimo wszystko z finału jestem zadowolony. Odcinek wypełniony był akcją, choć potem fabuła stała się przewidywalna. Jako niewymagającemu odbiorcy podobało mi się za każdym razem, kiedy Twilight i Spike trafiali do Clausdale. Wszystkie inne lokacje zaliczam na plus. Dobrze było zobaczyć tyle różnych scenariuszy tego, co może stać się z Equestrią. Ogromnie zostałem zaskoczony kiedy pokazano wojnę Sombry z Equestrią. Same starcie nie było jakieś szczególnie widowiskowe, ale sam fakt, że pokazano coś takiego jak wojna i wszystkie zmagania jej towarzyszące jak walka w polu czy szycie mundurów zrobiły na mnie wrażenie. No i mogliśmy zobaczyć kanoniczne okręty wojenne w Equestrii. Dużego plusa autorzy mają u mnie za powrót antagonistów. Brakowało mi ich widoku. Aspektów technicznych podróży w czasie nie będę oceniał, bo nigdy dla mnie nie grało to roli w żadnym filmie/serialu czy grze.
Teraz czas na Starlight. Klasyczny schwarzcharakter, który jest przekonany, że to co robi jest dobre. Nie lubiłem jej podczas oglądania odcinków otwierających sezon, nie lubię jej nadal, ale kiedy poznaliśmy jej historię, to zrobiło mi się jej troszkę szkoda. Troszkę, bo to jednak było trochę za mało, by dążyć do takiej wizji Equestrii, ale muszę też wczuć się sytuację z perspektywy dziecka, a nie bardzo to umiem. No i na koniec już - mapa! Yay, mapa się pojawiła. Tutaj nie wiem czy napisać, że super, że nareszcie się pojawiła, bo była takim motywem przewodnim jak ze mnie jest dobry recenzent, czy może faktycznie pojawiała się częściej w odcinkach, których nie widziałem. Tutaj poproszę Was o odpowiedź.
Ogólnie mi się podobało, była walka, lasery, czary, humor, antagoniści no i oczywiście szczęśliwe zakończenie. Uważam, że warto było obejrzeć, nawet jeśli nie widziało się połowy sezonu.
~Wonsz
Do zobaczenia w 6 sezonie.
Mi sie meega podobał. 9.5/10
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem odcinek był świetny (choć czasem traciłem moment, kiedy musiałem odświeżać stronę z Livem), bardzo podobały mi się alternatywne rzeczywistości żądzane przez różnych antagonistów, ale...
OdpowiedzUsuńPo pierwsze koncepcja czasu jest dosyć dziwna; jak wspomniał Iwan Twilight za każdym razem trafiać do innej linii czasowej, lecz co w tym „czasie” robiła Starlight Glimmer? Siedziała w Cloudsdale i co chwila wyskakiwała jej skądś Twi, czy to znów były różne wersje wydarzeń? Kolejną dziwną rzeczą było to, że najmniejsze zmiany w Cloudsdale znacząco wpływały na terażniejszość. Skoro znaczki są odzwierciedleniem talentu kucyka, to Mane 6 zdobyłyby je, jeśli nie w wyniku Sonic Rainboom, to w jakiś inny sposób i mogłyby normalnie ratować Equestrię.
No dobra, tak poza tym, jak również stwierdził Iwan, Starlight zbyt szybko się nawróciła. Niestety jest to mankament większości odcinków MLP(np. Tirek został pokonany w parę minut przed końcem, w kilkadziesiąt sekund). Osobiście jednak wolałbym, by została pokonana, jak Tirek, czy Sombra, bo coś za dużo w tym sezonie nawróconych antagonistów.
Ostatecznej oceny nie wystawię, bonie umiem oceniać odcinków w skali od jeden do dziesięciu.
Nie wiem dla czego ale wizja rybki minimini mnie powala :d. odc słaby 2/10 wound play again - IGN
OdpowiedzUsuńOdcineczki godne, ale... ostatnie 5 minut przewidywalne do bólu... śmieszniej by było, jakby Starlight była faktycznie zła, no i na wielgachnego minusa zasługuje brak Sunset Shimmer i brak najmniejszego chociażby nawiązania do FG- przecież tam Twilight dała do zrozumienia, że przybyła od razu po zakończeniu zamieszania. Ale wszytko przebija Nightmare Moon :3 Coś, na co czekałem od pierwszego odcinka- genialna Luna, po prostu genialna... no i tamtejsza Rarcia- geniusz, po prostu geniusz, podobnie ja wizja Discorda i jego Alikornowych służących :D Ogółem 9/10
OdpowiedzUsuńAle czy Flutterka na pewno tam obrywa? Bo mi to wyglada jakby sobie podskoczyła i najzwyczajniej w świecie chwyciła ta włócznię, wyrywając je z kopyt podmienca. I to wcale nie jest sarkazm! xd
OdpowiedzUsuńNajlepszy finał w historii serialu. Nareszcie doczekaliśmy się powrotu starych antagonistów. Wizja wojny z Sombrą zdecydowanie przypadła mi do gustu, podobnie zresztą jak motyw z Chrysalis. Mimo to moim zdaniem najlepsza była Nightmare Moon i jej zamek, nie wspominając o Rarci. Sceny w Cloudsdale także prezentowały wysoki poziom A piosenka na końcu... Przesłuchałam ją kilka (no, może kilkanaście) razy.l, gdyż wyjątkowo mi się spodobała. Co do dziur fabularnych: według mnie nie były one aż tak duże jak to mówi większość osób. To, że w scenie z Discordem pojawiła się Luna może oznaczać, że Celestia, zamiast wysyłać niedoświadczonego jednorożca, sana zmierzyła się ze zbuntowaną siostrzyczką. Tak samo brak innych antagonistów w odzielnych liniach czasowych można wytłumaczyć pokonaniem ich bez używania Elementów.
OdpowiedzUsuńJedyne, co nie podobało mi się, to zbyt szybkie nawrócenie Starlight. Jej historia też była nieco naciągana, lecz nie przeszkodziło to w pozytywnym odbiorze odcinków.
Ogólna ocena odcinka: 9,5/10. Teraz zostało tylko czekać na polski dubbing. Aż śmiać mu się chce na myśl, że wkrótce będą to puszczać na MiniMini.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNajsłabszy finał w historii. Mam wrażenie, że scenarzysta nie mógł się zdecydować którą wizję alternatywnej Equestrii wykorzystać, więc walnął wszystkie po kolei.
OdpowiedzUsuńBardzo spodobała mi się wojna z Kryształowym Królestwem, natomiast pozostałe historie alternatywne już nieprzypadły mi do gustu, gdyż uważam, że są mało przekonujące.
Mało przekonująca była też historia Starlight Glimmer, ten wątek powinien być bardziej rozbudowany.
Piosenka tylko jedna, na dodatek taka sobie. Chyba ten sezon wypadł najsłabiej jeśli chodzi o piosenki.
Jestem strasznie zawiedziony. Liczyłem, że będą to dwa naprawdę dobre odcinki, a dostałem coś bardzo przeciętnego.
Props za wspominkę o Nox'ie
OdpowiedzUsuńI za padłą Shutterfly.
Świetny finał, 2/10. A dlaczego? Bo wielka Twilight znów ratuje sytuację! Całkiem sama, bez większych problemów, przeciąga Starlight na stronę dobra! No i akcja toczyła się tak szybko...jedyną rzeczą jaką spodobała mi się w tym odcinku, był desing Rainbow, podczas walki z Sombrą.
OdpowiedzUsuńOgólnie to co zawsze:happy end,Twi ratuje sytuacje i tak dalej...
Zgadzam się. To Twilight! Ona zawsze wyratuje wszystkich z opresji. A co by było gdyby Fluttershy uratowała świat? Księżniczka Przyjaźni popadłaby w depresję! Tak w sumie to chciałabym to zobaczyć! :D
UsuńOj nie zawsze. W 2 odcinku sezonu 3 (Kryształowe Imperium) to Spike uratował że tak powiem "dupę" kryształowym i być może całej Equestrii (i z pewnością znalazłbym więcej innych sytuacji). A co do finału po części się z Tobą zgadzam
UsuńNo to ja dorzucę swoje try grosze
OdpowiedzUsuńFinał podobał mi się, nawet bardzo, lecz kilka rzeczy mogłoby pójść lepiej:
1. W środku Cloudsdale ni z gruszki ni z pietruszki pojawia się alikorn, a całe otoczenie ma to głęboko pod ogonem (zresztą tak jak w większości odcinków po zyskaniu przez Twi skrzydeł). To samo się tyczy alternatywnych wersji Equestrii.
2. W kolejności alternatywnych wizji przyszłości miałem nadzieję na pewna konsekwencję, w końcu najpierw był Sombra, potem Chrysalis i tu w myśl odwrotnej kolejności liczyłem na Discorda, a po nim Nightmare Moon(taka stopniowa "degradacja" świata znanego naszej lawendowej czarodziejce). Niestety się przeliczyłem.
3. Miałem też nadzieję na ciut dłuższe nawracanie Starlight, lecz scenarzyści postanowili inaczej.
Scena bitwy między wojskami Celestii i Sombry ze względu na target serialu wyglądała taka nie inaczej (chociaż biorąc pod to co pokazali pod w finałach sezonu 2 i 4 to mogli się lepiej postarać).
Mimo wszytko alternatywne przyszłości były świetne jak i pomysł że Twi musi sobie poradzić sama.
Bardzo fajny finał. W mojej ocenie 9,5/10. Jako plusy i minusy mogę wymienić:
OdpowiedzUsuń+ powrót antagonistów
+ bardzo fajny sposób przedstawienia RÓŻNYCH linii fabularnych, które mogłyby nastąpić gdyby nie tęczowe bum
+ fajna piosenka na zakończenie
+ w końcu ktoś kogo Twilight nie może pokonać (jakim cudem?)
+ zaskakujące zakończenie (spodziewałem się pokonania Starlight, albo jej ukarania za grzechy)
- nie wszystkie linie fabularne zostały rozwinięte
- naciągana historia Starlight (chociaż w oczach dziecka mogło to inaczej wyglądać)
Moim zdaniem nie było w finale żadnych niejasności. Dla mnie przedstawione linie fabularne są różne i każda wersja jest wyodrębniona od pozostałych.
Moim zdaniem fajnym wątkiem w serialu było by uczynienia Twilight tej złej czy coś, albo jakiś antagonista w środku sezonu (np. Powrót Krysi, ale tak na dłuższą chwilę, a nie na 4 minuty)
Wracając do moje oceny bardzo fajny finał i czekam na kolejny sezon i być może kolejne zaskoczenia.
Kredke, popłynąłeś. To Fluttershy biegnie z włócznią, podmieniec robi unik, Fluttershy się potyka, upada na płaską włócznię.
OdpowiedzUsuń